Dokładnie 28 maja 1974 roku na ekrany kin wszedł film „Nie ma mocnych”, druga część trylogii Sylwestra Chęcińskiego o perypetiach zwaśnionych rodów Karguli i Pawlaków. Komedia ta, będąca kontynuacją „Samych Swoich”, szybko zyskała status kultowej, bawiąc kolejne pokolenia Polaków.

„Nie ma mocnych” to opowieść o dalszych losach Kazimierza Karguli (Wacław Kowalski) i Wladysława Pawlaka (Władysław Hańcza), którzy po wysiedleniu z Kresów Wschodnich próbują ułożyć sobie życie na Ziemiach Zachodnich. Dawne waśnie i animozje przenoszą się na nowy grunt, prowadząc do zabawnych konfliktów i sprytnych intryg.

Film Chęcińskiego zachwyca nie tylko barwnymi postaciami i wciągającą fabułą, ale również mistrzowskim doborem dialogów, pełnych humoru i trafnych obserwacji ludzkich zachowań. Do dziś bawią kultowe sceny, takie jak pojedynek na traktory, wyścigi rowerowe czy zaloty Jasieńka (Artur Barciś) do pięknej Wladzi (Anna Dymna).

„Nie ma mocnych” to nie tylko komedia, ale również swoisty obraz polskiej wsi lat 70. XX wieku. Film pokazuje realia życia tamtejszych mieszkańców, ich problemy i radości, a także specyficzny folklor i tradycje.

Nic dziwnego, że „Nie ma mocnych” na stałe wpisała się do kanonu polskiej kinematografii. To film, który bawi bez względu na wiek i pokolenie, a jego humor nie traci na aktualności. Do dziś chętnie wracamy do perypetii Karguli i Pawlaków, czerpiąc radość z ich zabawnych przygód i ponadczasowych mądrości życiowych.

50-lecie premiery „Nie ma mocnych” to doskonała okazja, aby raz jeszcze obejrzeć ten kultowy film i przypomnieć sobie jego zabawne sceny i dialogi. To również czas na refleksję nad wartością polskiej komedii i jej znaczeniem w kształtowaniu naszej kultury.